Etyka

Źródła norm moralnych

1) Wstęp

Słyszymy i czytamy dzisiaj bardzo dużo na temat wschodniej kultury. Szczególnie Indie stają się takim krajem, o którym wiele się mówi. Ja Indiami zainteresowałam się na początku lat sześćdziesiątych. Zdecydowałam się pracować jako ochotniczka na placówce misyjnej. Byłam pielęgniarką zainteresowaną losem cierpiących ludzi. Czytałam o Matce Teresie i misjonarzach niosących pomoc chorym znajdującym się bez opieki na ulicach i w slamsach. Z drugiej strony słyszałam o „głębokiej duchowości” i szlachetności mieszkańców Indii. Te dwa kierunki informacji wzajemnie się wykluczały. Nie mogłam zrozumieć, jak ludzie o głębokiej duchowości i szlachetnego serca., za jakich uchodzili Hindusi, mogą obojętnie przechodzić wobec swych rodaków ginących z nędzy i głodu na ulicach ich miast. Dlaczego ratunek niosą im ludzie z zewnątrz – Matka Teresa i chrześcijańscy misjonarze, a nie hinduistyczni czy buddyjscy „święci”, o których wiele się mówiło i nadal się mówi. Dopiero gdy tam wyjechałam, mogłam to zrozumieć. Dlatego chciałabym podzielić się swymi spostrzeżeniami i wiedzą tam zdobytą w latach 1967 – 1981.
Wydaje mi się, że wiedza dotycząca różnych światopoglądów i religii, szczególnie ważna jest dzisiaj, gdy coraz realniej rysuje się perspektywa zjednoczenia państw we wspólnej Europie. Dużo się mówi na temat spraw ekonomicznych i gospodarczych. Jednak mało jest tych, którzy zastanawiają się poważnie nad jej ideologicznymi fundamentami. A przecież jest to sprawa najważniejsza, bo każda organizacja społeczna, każdy system polityczny, wypływa z jakiejś ideologii. Nie ma na świecie kodeksu prawnego czy norm postępowania bez odniesienia do jakiejś filozofii. Nie ma etyki bez metafizyki. Każdy myślący człowiek szuka sensu swojego życia i wszelkiego istnienia; zastanawia się nad jego źródłem, celem i kresem; pragnie szczęścia i szuka dróg do jego osiągnięcia. Zastanawia się nad istotą dobra i zła. Znamy ten problem i wiemy jak wiele odpowiedzi na zasadnicze pytania egzystencjalne daje metafizyka i wypływające z niej systemy filozoficzne-religijne… Niestety, różne religie nie dają jednakowej odpowiedzi na te same pytania. Różne pojmowanie natury Boga, świata i człowieka, są źródłem zróżnicowanych norm moralnych i zasad postępowania. Aby można było ujednolicić normy postępowania, konieczne jest ujednolicenie ich źródeł, którymi są „święte” księgi prawa, kształtujące sumienia ich wyznawców. Księgi te, ogromnie różnią się między sobą.
Według mojej orientacji, wedyjskie i biblijne zapisy prawa moralnego są najbardziej kontrastowe. Prawo wedyjskie oparte na wierze w reinkarnację, segreguje ludzi na kasty czyli na „czystych” i „nieczystych”. Doprowadziło to do okrutnej dyskryminacji tych ostatnich i nieograniczonego uprzywilejowania kast uznanych za „najczystsze”. Natomiast prawo biblijne, płynące z wiary w jedynego Ojca, Stworzyciela i Odkupiciela wszystkich ludzi, musi prowadzić do świadomości istnienia jednej rodziny ludzkiej, a stąd do równouprawnienia i braterstwa wszystkich ludzi. W pozachrześcijańskich systemach religijno-filozoficznych istnieje wiara w gatunki ludzi duchowo „wyższych” i „niższych” lub „czystych” i „nieczystych”. Stąd istnieje tam braterstwo plemienne czy kastowe, a nie ogólnoludzkie.
Tymczasem w chrześcijaństwie, chociażby ktoś poczuł się wyższym z racji swego pochodzenia, bogactwa czy uzdolnień, to jednak nie znajdzie ani w Piśmie Świętym, ani w nauce Kościoła podstaw do stwierdzeń, że z tego powodu jest on duchowo wyższy lub czystszy. Wręcz przeciwnie, znajdzie wiele zdań stwierdzających, że wyżsi duchowo to: pokorni, miłosierni, cisi, cierpliwi, prześladowani, cierpiący, a nie ci, którzy są wyjątkowo uzdolnieni, wysoko urodzeni, bogaci, zdrowi itp. I tu właśnie tkwi zasadnicza różnica pomiędzy chrześcijańskim, a niechrześcijańskim poglądem na człowieka. Chrześcijaństwo ocenia każdego nie według jego fizycznych czy dziedzicznych uwarunkowań, lecz według wierności Prawu Bożemu, którego żaden człowiek nie może łamać.
Nic więc dziwnego, że papież tak mocno podkreślał konieczność powrotu do autentycznego chrześcijaństwa, by na jego fundamentach – gwarancji sprawiedliwości – zjednoczona Europa oparła swe ustawodawstwo. Tymczasem coraz powszechniejsza jest krytyka tegoż chrześcijaństwa i szukanie inspiracji dla „Nowego Wieku” w niechrześcijańskich źródłach. Nawet w Polsce o tak głębokiej tradycji katolickiej, fascynacja religiami Wschodu wzrasta, a mało kto orientuje się jakie mogą być skutki ich rozpowszechniania. Podobnie jak św. Paweł dziwił się Galatom, tak i ja nie mogę się nadziwić, że Polacy tak łatwo odchodzą od swej tradycji, szukając innej „ewangelii”, niż ta, którą głosi Kościół Katolicki. Jednak innej „ewangelii” nie ma – są tylko jej falsyfikaty.

2) Wchodzenie,. obcej kultury

Przeglądając różne publikacje dotyczące międzywyznaniowych dialogów, jestem zaniepokojona szerzącymi się gnostyckimi błędami oraz ilością ich młodocianych ofiar. Jako katechetka, często bywam zapraszana przez wychowawców i rodziców po to, by porozmawiać z ich dziećmi lub z tymi, którzy są uwodzeni przez propagatorów różnych antychrześcijańskich ideologii. W zasadzie rodzice nie mają możliwości wkroczenia w środowisko sekty, do której syn czy córka wchodzi, gdyż liderzy sekt zakazują swoim członkom i sympatykom mówić w domu o tym co się na ich spotkaniach mówi i praktykuje. Poza tym ich propagatorzy zwykle posługują się obcą terminologią. Np. chłopiec z klasy szóstej szkoły podstawowej wciągany do sekty buddyjskiej mówił w domu, że był w „dojo”, że spotkał się z „sangą”, do której przyjechał „rosi”. Rodzice nic z tego nie rozumieli, a chłopiec zachowywał się tak, jakby posiadał wyższą od nich wiedzę, która w istocie nie była niczym innym jak zapamiętaniem kilku obcych słówek. „Dojo” to buddyjskie miejsce kultu; „sanga” to buddyjska wspólnota; „rosi” to nauczyciel jednego z buddyjskich odłamów. Chłopiec był przekonany, że znalazł grupę gdzie będzie mógł poszerzać swoją wiedzę religijną. Podobnie dostają się dzieci i młodzież do innych sekt.
Pojawiające się obce formy religijno-kultowe, na wstępie nic nie mówią o zmianie religii katolickiej lecz o jej „poszerzaniu”. W tym celu wiele obcych dzieł religijnych, które przetłumaczone zostały na język polski, mają zmienioną treść tak, by „pasowała” do uczuć Polaków i przypominała naszą wiarę. Dopiero gdy „złowią” sobie sympatyków, dla nich mają inne teksty, które podważają autorytet Kościoła i sens jego religijnych praktyk. Nawet Biblia szatana ma kilka wersji. Dla wtajemniczonych zawiera ona bardziej drastyczne treści dotyczące kultu szatana; natomiast dla osób nie należących do satanistów pewne wątki rażące, budzące u przeciętnego człowieka lęk, protest lub wstręt, są pominięte. Podobne zmiany dokonano też w tłumaczeniach innych tzw. „świętych ksiąg”.
Gdy ukazał się w polskim tłumaczeniu Koran, szukałam w nim pewnych paragrafów, które poznałam w Indiach, lecz ich nie znalazłam. Pominięte w polskim tłumaczeniu paragrafy dotyczyły fatalnej pozycji kobiety w islamie. Kobieta w świetle islamu, to własność mężczyzny. Takie traktowanie kobiety było niejednokrotnie powodem moich trudności w pracy. Np. chciałam pomóc kobiecie, którą mąż i teściowa przyprowadzili do ośrodka zdrowia, żeby dokonać aborcji. Pomimo, że ich religia traktuje aborcję jako grzech, to jednąk nie do kobiety należy decyzja. Jej mąż argumentował, że ma już trzynaścioro dzieci, że leczy się na. trąd i absolutnie nie może dopuścić do tego, by to dziecko się urodziło. Jego żona milczała, ale na twarzy rysowało się przerażenie… krople potu wystąpiły na czole… Zaniepokojona tym objawem, wzięłam kobietę na bok, by bezpośrednio z nią porozmawiać. Wtedy ona padła mi do nóg, prosząc by jej pomóc. Okazało się, że była to jej pierwsza ciąża, że wspomniane przez męża dzieci nie są jej. „To jest moje jedyne dziecko… – powiada – jeżeli mój mąż umrze, to rodzina męża nie będzie mnie utrzymywać… Jedyne dziecko dla mnie, to jedyna nadzieja…”
Kobieta w świetle Koranu nie ma żadnej pozycji i biedna jest jeśli więzy rodzinne, nie łączą jej ze środowiskiem. Powstaje tu pytanie: dlaczego w polskim tłumaczeniu pominięto te poglądy islamu, które obce są naszej świadomości? Jeżeli mówi się o studiowaniu i poznawaniu różnych religii, to dla prawdziwej wiedzy na ich temat powinna być ukazana cała prawda – nie tylko podobieństwa jakie między nimi istnieją, ale także to, co ich różni. Tymczasem u nas jest inaczej – modne jest ukazywanie błędów chrześcijan, nie mówiąc o perfekcji chrześcijańskiej nauki, i zestawianie ich z wyidealizowaną, bliżej nieznaną postacią jakiegoś „mistrza duchowego”, bez ukazania prymitywizmu głoszonych przez niego poglądów.

3) Kryszna

Według dotychczasowej mojej obserwacji, najbardziej zafałszowana jest prezentacja hinduizmu, zwłaszcza tych jego ksiąg, które uczą o Wisznu-Krysznie. Najczęściej podaje się, że jest to religia monoteistyczna, która ma swe korzenie w Wedach. Tymczasem Wedy uczą o wielu „bogach” i „półbogach”, z których można czcić dowolną ich ilość. Ale dla wyznawców religii monoteistycznej zaprezentowano tylko jednego z nich, nie mówiąc o całym indyjskim panteonie. Stąd dziś najpopularniejszy staje się Wisznu – źródło życia, miłości, płodności, urodzajów i witalnych sił we wszechświecie – odpowiednik biblijnego Baala. Wisznu czczony jest przez swych wyznawców w oceanie, słońcu, „świętych” krowach, drzewach, gajach oraz w tzw. „avatarach” czyli „zstąpieniach”. Wisznuici zwani w Polsce waisznawami, wierzą, że Wisznu od czasu do czasu zstępuje, przyjmując widzialną, żywą postać. Te właśnie postacie nazywają avatarami. Do nich należy m.in. Rama – bohater epopei pt. Ramayana i Kryszna – bohater epopei pt. Mahabharata. W tej ostatniej zawarty jest opis walki dwóch plemion z rodu Bharatów, która miała miejsce około IV w. przed Chrystusem. Jeden z rozdziałów tej epopei zawierający dialog Kryszny z dowódcą wojska, nosi tytuł Bhagavadgita.
Szczegóły dotyczące postaci Kryszny opisane są w średniowiecznej literaturze pt. Bhagavatapurana i Gita-gowinda. Literatura powyższa podaje, że gdy w stolicy Jadawów panował Kansa – okrutny i bezbożny król uzurpator, jego demony niszczyły i gnębiły cały kraj. Prawowitego władcę Wasudewę wraz z jego żoną Dewaką, Kansa zamknął w więzieniu i pozabijał sześcioro ich dzieci. Aby położyć kres bezprawiu, zstąpił Wisznu za pośrednictwem swego włosa. Gdy Dewaki – żona Wasudewy miała począć siódme dziecko, Wisznu włożył swój biały włos w jej łono, dzięki czemu urodził się białoskóry Wisznu-Rama; gdy zachodziła w ciążę po raz ósmy, Wisznu włożył w jej łono swój czarny włos i urodził się ciemnoskóry Wisznu-Kryszna (stąd jego imię – „Kryszna” czyli „Czarny”[1]). Literatura powyższa podaje, że już od dziecka Kryszna manifestował swą „boską wolność”: dla rozrywki kradł, uwodził dziewczęta i cudze żony, urządzał nieprzyzwoite zabawy, zabił pariasa wiernego swym obowiązkom i z nikim się nie liczył. Za inny dowód jego „boskości” podają niezwykłą witalność, moc pokonywania demonów, podstęp, spryt i niebywałą urodę. Dlatego stał się on wszechatrakcyjnym obiektem miłości nie tylko kobiet. Waisznawowie wierzą, że Kryszna był rzeczywistym ucieleśnieniem witalnych mocy Wisznu, bo miał ponad 16.000 żon i 180.000 synów; a chociaż wszystkie jego żony mieszkały oddzielnie w swoich pałacach, Kryszna przebywał z każdą z nich jednocześnie.
Opisane wyżej wyobrażenie „boga-człowieka” nie łatwo mogło być przyjęte przez Europejczyka, więc na Zachodzie trzeba było zaprezentować go trochę inaczej niż uczy indyjska tradycja… Dla przybliżenia Polakom postaci Kryszny, pani Wanda Dynowska (i wielu innych teozofów) przedstawiała go jako „hinduskiego Chrystusa”[2]. Twierdziła, że tak waisznawowie, jak i chrześcijanie wierzą, iż Bóg-Człowiek to wcielenie miłosierdzia. Aby to udowodnić, tłumaczyła niektóre hymny z indyjskiej literatury wysławiające „miłosierdzie” Kryszny i twierdziła, że równie dobrze można tymi samymi słowami uwielbiać miłosierdzie Jezusa… Jednak w swoim porównaniu postaci Kryszny i Jezusa, nie przetłumaczyła tekstów, które mówią komu i jak Kryszna to „miłosierdzie” okazywał. Przyjrzyjmy się więc jak w praktyce to miłosierdzie się objawiało.
Wspomniana wyżej średniowieczna literatura podaje, że Kryszna jako młodzieniec był przepiękny, dlatego stał się obiektem zmysłowej pożądliwości, szczególnie wtedy, gdy w noc księżycową pojawiał się w zaroślach i przepięknie grał na flecie. Dźwięk jego fletu budził kobiety śpiące w okolicznych domach. Wsłuchując się w czarujące melodie, kobiety pobudzone „wibracjami kosmicznej miłości”, opuszczały swych mężów oraz dzieci i biegły uwielbiać Krysznę: Uwielbiając Krysznę, tak go pożądały, że aż cierpiały z nadmiaru żądzy. Kryszna wzruszony ich pragnieniami i zalotnymi pieśniami, współżył z nimi, „uszczęśliwiając je bardziej niż ich mężowie”. Oczywiście, że jest to wisznuickie pojmowanie boskiej doskonałości oraz istoty miłości, szczególnie uwypuklone w krysznaickich misteriach w Bengalu, opartych na ich erotycznej „świętej księdze” pt. Gita-gowinda. Dlatego w moim odczuciu, porównanie wyżej wspomnianego „miłosierdzia” Kryszny, do miłosierdzia Jezusa Chrystusa, jest największym bluźnierstwem…

4) Akomodacja Kryszny

Przykładem ogromnego zamieszania wprowadzonego w religijną świadomość polskiej młodzieży mogą być publikacje pism guru Prabhupady – Hindusa z Bengalu, który jako emeryt wyruszył w 1965 r. do USA w celu podporządkowania Krysznie świata „majasiakti”(czyli świata pieniądza) i zapobiegania zabijaniu krów, które (według większości waisznawów) są święte!… Guru Prabhupada działalność swoją rozpoczął wśród hipisów w Nowym Jorku. Z czasem pozyskał swych naśladowców. Z ich grona wybrał sobie uczniów i założył Międzynarodowe Towarzystwo Świadomości Kryszny – International Society of Krishna Consciousness (ISKCon) oraz własne wydawnictwo – Bhaktivedanta Book Trust.
Pisząc książki o Krysznie, dostosowywał indyjską średniowieczną formę waisznawizmu do chrześcijańskich pojęć. W tym celu zmienił treść, a szczególnie komentarz oryginalnej Bhagavadgity, nadając swemu dziełu sugestywny tytuł: Bhagavadgita Taka Jaką Jest. W komentarzu umieścił wiele myśli zapożyczonych z chrześcijaństwa i europejskiego światopoglądu. W ten sposób narzucił swoje poglądy, jakoby one były pierwotną treścią Bhagavadgity. Również postać Kryszny była przez niego, dopasowywana do mentalności odbiorców. Na przykład prezentując Krysznę w USA, guru Prabhupada przedstawił go jako „lorda” – księcia. Ten sam guru będąc w Moskwie w 1971 r.; przedstawił Krysznę jako „proletariusza” – pasterza. Dziś w Moskwie jego wyznawcy czczą już Krysznę jako „boga”. W ten sposób ISKCon łatwo rozpowszechnił się w całym świecie, znany jako ruch Hare Kryszna. Jednak powoli stracił on sympatyków, gdyż jako ruch szerzący przestępczy wzorzec bóstwa, przyczynił się do nadużyć jego wyznawców, którzy w wielu krajach stawali przed sądem za ciężkie sprawy kryminalne[3]. Później, jeden z amerykańskich członków ISKCon – Chris Butler, uniezależnił się od tej organizacji i dał początek nowej wersji waisznawizmu zwanej Misja Czaitanji – Instytut Wiedzy o Tożsamości (IwoT).
Chris Butler, po śmierci swego guru Prabhupady (+1977) uznał się za duchowego nauczyciela całego świata, dlatego nazwał się „Jagad Guru” (jagad-świat; guru-nauczyciel), który jeszcze bardziej niż guru Prabhupada plącze teksty biblijne z wedyjskimi, nauczając o Krysznie jako „Bogu Ojou”[4]. Ponieważ jest Amerykaninem marksistowskiej orientacji, to pewno nie zdaje sobie sprawy, że popełnia wielki błąd, jaki kiedyś popełnili Żydzi – czciciele złotego cielca – gdyż według wyznawców waisznawizmu, Kryszna to Wisznu i „święta krowa” to też Wisznu. Poza tym wyobrażenie Boga – Ojca, Prawodawcy i Sędziego pojmowane jako „Wisznu” czyli kosmiczne źródło życia, miłości i witalnych sił w przyrodzie, nie jest pojmowane jako źródło prawa moralnego ­- Wisznu nie jest prawodawcą i sędzią. Według waisznawów, najwyższe prawodawstwo i sądownictwo na ziemi ma spełniać „avatara” Wisznu, jakim kiedyś był Kryszna, a dziś jest „samojaśniejący” lub „samozrealizowany” guru. Taka świadomość religijna prowadzi do kultu jednostki, na wzór starożytnego kultu maharadżów, królów, faraonów i cesarzy. W grupach polskich waisznawów praktykowana jest już tzw.”gurupudża”- kult guru, a także odmawiane są modlitwy do jego „lotosowych” (czyli boskich) stóp, nawet podczas jego nieobecności.
Guru Prabhupada i jego uczniowie swoje idee o jedynym Bogu „pod wieloma imionami” opierają częściowo na własnej fantazji, a częściowo na średniowiecznej formie hinduizmu, z okresu panowania władców muzułmańskich (1200-1757). Wskutek wpływu monoteizmu na indyjski politeizm i panteizm, niektórzy hinduiści zaczęli głosić, że figury indyjskiego panteonu i wedyjskie imiona bóstw są symbolami różnych cech i przymiotów tego samego Boga. Myśl ta rozpowszechniona została dzięki literackiej twórczości Gosvaminów z Bengalu, którzy swego rodaka, imieniem Caitanya,. żyjącego w latach w 1486-1533 rozsławili jako wzór całkowitego oddania się Krysznie. Niektórzy waisznawowie czczą Caitanyę jako „złotego avatara” Wisznu. Zgodnie z nauką Gosvaminów guru Dadu (1544-1603) założył w Bengalu organizację pod nazwą „Parabrahma Sampradaya” aby zebrać różne poglądy religijne i na ich bazie stworzyć jedną religię[5]. Wpłynęło to na rozwój myśli teozoficznej, z której wyłoniło się wiele synkretyzmów religijnych (zlepków różnych wierzeń). Doprowadziło to później do powstawania sekt. Dziś wiele sekt i nowych ruchów religijnych, podobnie jak waisznawizm z Kryszną tak też buddyzm z Maitreją, wchodząc do Polski akomoduje swe poglądy do pojęć chrześcijańskich. Chociaż wszystkie powołują się na religijne i kulturowe wartości, które rzekomo prezentują, to jednak zza ich kulis ukazują się dążenia do przemian gospodarczo – politycznych. Dlatego przyjrzyjmy się jeszcze jaką świadomość niesie nam buddyzm.

5) Buddyzm

Pierwotna forma buddyzmu z VI w. przed Chr. to hinayana (tzw. „Mały Wóz”), uważana za drogę dla mnichów. Mają oni dążyć do osiągnięcia nirwany (błogostanu) przez całkowite oderwanie się od świata, by obojętnie przejść w uszczęśliwiający stan „wiecznego nieistnienia”. Dlatego w zbiorach ich pism rozważane są źródła ludzkiej niedoli i sposoby uwolnienia się od niej, a nie metafizyczne dociekania.
Późniejsza forma buddyzmu – mahayana („Wielki Wóz”), rozwinęła się po narodzeniu Chrystusa i wiele elementów wiary głoszonej przez chrześcijan znalazło tam swój oddźwięk. Wyznawcy mahajany wierzą w istnienie „kosmicznego” lub „eterycznego” Buddy, który co jakiś czas przyjmuje postać duchowego przywódcy. Ostatni raz (jak wierzą jego wyznawcy) Budda pojawi się jako „Maitreja” czyli uosobienie maitri (maitri – miłość, sympatia, przyjaźń). Uczą oni jednak, że zanim Budda-Maitreja przyjdzie, muszą pojawić się na świecie bodhisattwowie jako pośrednicy pomiędzy ludźmi a Buddą, którym wierni mają być całkowicie posłuszni.
Drogą wzajemnej akomodacji różnych wschodnich poglądów, zwłaszcza siaktyzmu (kultu boskich par) i mahayany, bodhisattwowie potraktowani zostali jako osoby nadludzkie, które dla uaktywnienia rzekomo posiadanych mocy kierowania losami świata i ludzi, potrzebują żeńskiej energii – „siatki”. „Moce” bodhisattwów „aktywizowano” m.in. poprzez bodźce seksualne. Intymność tego typu rytuału doprowadziła do otaczania go tajemniczością, stąd stał się on dziedziną „wiedzy tajemnej” czyli magii. Praktyka magii seksualnej miała wyzwalać energię jak grom ­”wadżara”. Stąd buddyzm opierający na niej swój rytuał, nazywa się wadżarayana („Wóz Gromu”). Głównymi obiektami kultu są tu Buddowie, bodhisattwowie i ich partnerki zwane „tam”. Z biegiem czasu „mistrzowie” wiedzy tajemnej próbowali znaleźć metody wpływania na bodhisattwów i tary,
by zmusić ich do określonego działania. Metody takiego przymusu nazwano „tantrami”, a praktyki na nich oparte określa się jako tantryzm. Wiele przepisów tantrycznych radzi np., by używać „boskich napojów”, o różnych komponentach jako najlepszego sposobu wpływania na zachowanie się bodhisattwów i ich partnerek
Na Zachodzie najpopularniejszą formą ateistycznego buddyzmu stał się zen. Wyrasta on z mahajany, ale w praktyce skupia się raczej na ćwiczeniach metapsychicznych. Na ćwiczeniach zen często eksperymentuje się sposoby osiągania autohipnotycznego transu przez wielogodzinne, rytmiczne powtarzanie jakiegoś zaklęcia, zwanego „mantrą”, lub przy pomocy. środków halucynogennych. Według wyznawców zen, każdy powinien tak pokierować swym życiem, by osiągnąć szczęście już tu na ziemi, a nie dopiero w niebie. Szczęście w terminologii zen określane jest jako „pustka” czyli stan psychiczny, w którym człowiek traci poczucie własnej jaźni oraz indywidualnego istnienia, a przeżywa wrażenie „rozpływania” się we wszechświecie. Niektórzy przeżycie to nazywają „nirwaną”, „satori”, „samorealizacją” czy „oświeceniem”.
Dziś jest bardzo dużo odłamów buddyzmu i wiele legend dotyczących życia Buddy. Jednak niezależnie od tej różnorodności, powszechnie mówi się, że istota „oświecenia” Buddy polegała na tym, iż odkrył on cztery „szlachetne prawdy o cierpieniu”, że:
*1) wszelkie istnienie ze względu na swą niestałość jest cierpieniem;
*2) wszelkie pragnienie i pożądanie jest cierpieniem;
*3) cierpienie można usunąć przez stłumienie pragnień i pożądań;
*4) pragnienia i pożądania można stłumić idąc „szlachetną ścieżką”, która jest ośmioraka (niektórzy mówią, że jest ośmiostopniowa ):

1) właściwa wiara,
2) właściwe postanowienia,
3) właściwa mowa,
4) właściwy czyn,
5) właściwy zawód,
6) właściwe dążenie,
7) właściwe skupienie,
8) właściwa medytacja.

Cała trudność buddyjskiej nauki leży w tym, że różni nauczyciele różnie rozumieją pojęcie słowa „właściwy” czy „słuszny'”. Stąd brak jest tam jednoznacznego kodeksu prawa moralnego. Dlatego najwyższą normą moralności dla buddystów jest autorytet ich przywódców. Ponad nim nie istnieje wyższe prawo.

6) Manipulacje światopoglądem

Prawie wszystkie odłamy nowych form religijnych i kultowych opartych na światopoglądzie wedyjskim, uczą wiary w reinkarnację, boskiej czci dla swego lidera i metod „samouszczęśliwiania” się czyli „samorealizacji”. Mało kto w Polsce wie jak wielkie jest to złudzenie oraz jak ciężkie są skutki wiary w reinkarnację i wypływające z niej prawo karmy i dharmy. W systemie kastowym, wynikającym z tej wiary oraz w wedyjskim prawie Manu, uważanego za „święte”, znajduje swoje uzasadnienie segregacja ludności i dyskryminacja niższych kast…; w księdze Dharmasiastra i nauce o karmie ma swoje podstawy fatalizm…; Yajurveda i kult demonów są natchnieniem dla okultystów i satanistów…; księga Kama-sutra oraz praktyka świątynnego nierządu inspirują erotyzm we wszelkiej postaci…; idea nirwany prowadzi do nihilizmu, a bramińska pozycja „nadczłowieka” i „samojaśniejących avatar”, są źródłem wielu form bezprawia.
Dzisiaj szczególnie pedagodzy i wychowawcy powinni mieć orientację, że jak kiedyś manipulowano nauką z zakresu historii, filozofii, nauk przyrodniczych, psychologii i polityki, tak dziś manipuluje się światopoglądem religijnym. Ponieważ na gruncie chrześcijańskim nie ma miejsca dla kultu „nadczłowieka” i dla jego niemoralnej wolności, dlatego dzisiaj pretendenci do przywilejów, za wszelką cenę chcą usunąć chrześcijański światopogląd i zastąpić go teoriami wygodnymi dla siebie. Stąd dzisiaj pojawiło się tak wielu nauczycieli niechrześcijańskich poglądów, bardzo atrakcyjnie prezentowanych na plakatach oraz przez środki masowego przekazu. Poprzez reklamę i akomodację wschodnich religii, wprowadza się wiele metod rzekomego samodoskonalenia się. Prowadzone są różne ćwiczenia przez anonimowych „mistrzów duchowych”. Nierzadko są to osoby dążące do wydoskonalenia swych możliwości sterowania podświadomością człowieka i zwykle perfidnie wykorzystują tych, którzy ulegli ich wpływowi. Nieuczciwi psychoanalitycy niejednokrotnie wykorzystują katolickie ruchy religijnej odnowy i próbują manipulować psychiką ich uczestników. Niebezpieczne jest przenikanie okultystycznych metod wprowadzania się w trans nawet do ruchów takich jak: odnowa w Duchu Świętym, neokatechumenat, oazy itp. Wielu ich uczestników szuka cudowności jako znaku Bożego działania i duchowej doskonałości.
Konieczne jest więc dokształcenie naszych wiernych w dziedzinie chrześcijańskiej mistyki, dogmatyki, historii Kościoła i apologetyki. Nasi wierni muszą zrozumieć, że sprawdzianem doskonałości duchowej i warunkiem zjednoczenia się z Bogiem jest świętość czyli życie w stanie łaski uświęcającej, a nie cudotwórczość. Szczególnie dużo nieporozumienia wśród naszych wiernych jest w sprawach dotyczących doskonalenia duchowego. Słowo „medytacja” czy „kontemplacja” kojarzone zwykle bywa z technikami wschodnich ćwiczeń, najczęściej opartych na manipulowaniu oddechem. Wiadomo, że długotrwałe forsowanie działania ośrodka oddechowego, kontrolującego naturalny rytm oddychania, prowadzi do zmiany czynnika Ph we krwi, a to wpływa na zmianę fizjologii systemu nerwowego i zmiany stanów świadomości. Mania praktykowania medytacji połączonej z manipulowaniem oddechem i mantrą czyli monotonnym rytmem zdania powtarzanego bezmyślnie, deprawuje wiele modlitewnych spotkań. Mało katolików zna metody medytacji wskazane przez wielkich chrześcijańskich mistyków. W ogóle prawie nie mówi się o nich, a słyszy się raczej o rzekomo nadzwyczajnych osiągnięciach mistyków Dalekiego Wschodu. Rozpowszechniane w Polsce opinie jakoby mistyka tybetańska była najwyższa i prowadziła do niezwykłej cudotwórczości, są wynikiem wielkiej ignorancji i nieznajomości chrześcijaństwa, a nawet nieznajomości samego pojęcia „mistyka”.
W religiach niechrześcijańskich stany uniesienia poetyckiego, estetycznego i erotycznego oraz wszelkiego rodzaju egzaltacje, a nawet niektóre stany zaburzeń psychicznych spowodowanych chorobą lub narkotykiem, np. zaburzenia typu maniakalnego czy schizofrenicznego (jak paranoja czy katatonia) często nazywa się przeżyciami mistycznymi. Poczucie osiągnięcia tzw. „nadświadomości” oraz możliwość doznawania wewnętrznej błogości, wolności i uczucia nieśmiertelności poprzez ćwiczenia różnych form jogi, lub używanie środków podniecających prowadzą do złudnego wrażenia tożsamości z Absolutem. To rodzi pychę i skrajny egocentryzm, aż do całkowitej obojętności na potrzeby innych, nawet najbliższych osób. Są to zupełnie inne doświadczenia niż te, które opisują prawdziwi święci.
Święci uczą, że gdy naturalne skłonności człowieka podniesione zostaną przez łaskę uświęcającą do stanu nadprzyrodzonego, dochodzi do prawdziwego poznania Boga oraz do głębokiego uświadomienia sobie Jego świętości i wielkiego majestatu. W tym świetle człowiek lepiej dostrzega swą całkowitą zależność od Boga. Jest to prawdziwe doświadczenie mistyczne, które mimo, że daje poczucie własnej niedoskonałości, to zarazem budzi wdzięczność za dar życia i podziw dla Bożego miłosierdzia. Doznanie nieskończonej miłości Boga, rodzi wzajemną miłość oraz pragnienie uwielbiania Go – swego Stwórcy i Zbawiciela. Stąd wypływa wielki szacunek i przywiązanie do Kościoła jako drogi do zbawienia i zjednoczenia z Bogiem. Świadomość, że Bóg jest najwyższym szczęściem, rodzi pragnienie ponoszenia wszelkich ofiar, by jak najwięcej ludzi Go poznało, ukochało i osiągnęło zjednoczenie z Nim na wieki. Pojęcie szczęścia wiąże się z osiągnięciem świętości, a nie uczuciem kosmicznej wibracji czy posiadania jakiejkolwiek mocy, jaką chcą osiągać tybetańscy czy inni mistrzowie wiedzy tajemnej.

7) Sztuka w mistyce

Warto może tu wspomnieć na rolę sztuki w mistyce. Wiemy, że nawet sataniści dla wprowadzenia się w typowy dla nich stan psychiczny, posługują się specyficzną sztuką, która budzi lęk, przerażenie lub namiętność. Każda sztuka sakralna ma wpływ na stan psychiczny tych, którzy wejdą w kontakt z nią. Zwróćmy uwagę, że każdy rodzaj kultu ma swą sztukę, która ułatwia wejście w taki stan psychiczny, jaki dla danej religii jest przewidziany. Sztuka sakralna ma również pomagać naszym psychicznym zdolnościom wejść w modlitewny nastrój. Przeżycie piękna zbliża do jego Źródła. Wszyscy mistycy zakładając klasztory kontemplacyjne wybierali miejsca w pięknych zakątkach przyrody, które ułatwiały im wejście w kontakt z jej Stwórcą. Wielu świętych kontemplując dzieło sztuki sakralnej, wchodziło w stan ekstazy. Przeżycia estetyczne w naturalny sposób prowadzą do przeżyć mistycznych. Szkoda, że tak mało w naszym Kościele troszczymy się o autentyczną sztukę sakralną. Jak bardzo np. kaplica KUL-owska została oszpecona przez usunięcie podczas jej remontu przepięknych rzeźb, które wypełniały górną część prezbiterium! Wydaje mi się, że dla pogłębienia katolickiej duchowości powinniśmy zwrócić więcej uwagi na przeżycia estetyczne. Należy też zapobiegać sztuce, która stwarza antysakralną atmosferę.
Coraz więcej dzieł sztuki i form rekreacji spotykanych w Polsce oddala od duchowości chrześcijańskiej, co nie sprzyja wzrastaniu w świętości. Powszechność horroru i sztuki erotycznej przybliża nie do chrześcijańskiej, a raczej do pogańskiej duchowości, jaką spotyka się np. w Tybecie, Bengalu i rejonach, gdzie powszechne są praktyki tantryczne. Praktyki tego typu uprawiane są zwykle przez niektóre odłamy siaktystów (czcicieli boskich par) i buddystów. W Polsce buddyzm tantryczny jest zarejestrowany pod nazwą Karma-Kagyu. W reklamowanych ulotkach sekta podaje, że ich ćwiczenia prowadzą do błogostanu (satori) przez wyzwalanie podświadomości spod „stresujących napięć”. Jednak tantryczne „usuwanie napięć” często łamie hamulce moralne.
Sławny indyjski historyk – Prof. A. L. Basham twierdzi, że: Medytacje wadżarajany miały często charakter zdecydowanie psychopatyczny. Ich uczestnik mógł się wprowadzić w stan tak głębokiej hipnozy, iż wyobrażał sobie, że się powtórnie narodził z łona Tary, aby zabić swego ojca Buddhę i zająć jego miejsce. Przez stosunek seksualny z uczestniczącą w obrzędzie kobietą mógł się stać Buddą a ona Tarą – a nawet on sam mógł się stać Tarą. W obrzędach seksualnych tantrycznego buddyzmu anulowano wszelkie rodzaje tabu. Dozwolone było nawet kazirodztwo, gdyż to co było grzechem dla człowieka pogrążonego w niewiedzy, stawało się cnotą dla wtajemniczonego. Podczas tantrycznych sabatów pito alkohol, spożywano mięso, zabijano zwierzęta, a czasem nawet istoty .ludzkie – dozwolone były wszelkie występki, jakie tylko można sobie wyobrazić. Wszystko to jednak dokonywało się pod ścisłą kontrolą i dostępne było tylko dla ludzi wtajemniczonych w „święte” obrzędy. Podobnie jak tantryści bengalscy w późniejszych czasach, wyznawcy wadżarajany mogli być w codziennym życiu zupełnie normalnymi ludźmi, okresowa rozpusta sakralna stanowiła jakby „katharsis” dla złych skłonności psychologicznych…[6]. Ta forma buddyzmu jest klasycznym przykładem jak człowiek nie uznający autorytetu Boga i Jego przykazań, potrafi doprowadzić swoje sumienie do zwyrodnienia, nazywając grzeszne obrzędy, „świętymi”. Zawsze zasady doktrynalne będą szczególnie jaskrawe we wnioskach praktycznych, jakimi są zasady etyczne i moralne.
W Polsce coraz powszechniejsza staje się również medytacja zen. Najczęściej jest ona związana z ćwiczeniami karate. Warto więc zapamiętać co na temat skutków tej medytacji pisze jej znawca: Chociaż w Azji, ilekroć zaprasza się do medytacji, podkreśla się wagę ćwiczenia, jednak ostatecznie jego rezultatu nie da się wymusić. Sceptycznie należy reagować na szalbiercze obietnice fałszywych mistrzów i różnych szarlatanów, którzy za ciężkie pieniądze w krótkim czasie obiecują wspaniałe efekty. Fałszywe jest także porównywanie doświadczeń medytacyjno-mistycznych z reakcjami psychofizycznymi, dokonującymi się pod wpływem narkotyków… Dalej podaje: Jak wiadomo, jest rzeczą delikatną co więcej niebezpieczną, zajmować się w sposób nieuprawniony podświadomością. Dowodem na to jest fakt, że nie każdy człowiek może się poddać psychoanalizie. (…) Niebezpieczeństwa załamania nerwowego są w zenie wcale niemałe, zwłaszcza u ludzi, którym brakuje siły do zintegrowania tego, co wyłania się z podświadomości lub którzy nie są zdolni do stawienia czoła pewnej postaci pierwotnego lęku, którego mogą zaznać. Prawdopodobnie przygotowanie, a zwłaszcza absurdalność koanu zmierza do tego, by wytworzyć sztuczną psychozę, która może prowadzić do obłąkania zenistycznego. Zjawisko to dobrze jest znane japońskim lekarzom, chociaż mało pisze się na ten temat poza samą Japonią[7].

8) Chemia w mistyce

W misteryjnych (ezoterycznych) praktykach na cześć różnych bóstw, używany bywa tzw. „boski napój”, który ma potęgować „kosmiczne, witalne moce” czy „miłosne wibracje” i ułatwiać „samozbawienie”. Europejczycy wtajemniczeni w misteryjne praktyki Wschodu, przenieśli je na Zachód, używając do tego celu najczęściej halucynogennego kwasu LSD. Leary, Watts, Huxley i inni psychoanalitycy reklamowali LSD jako najlepszy środek do osiągnięcia „mistycznego transcendentnego doświadczenia…”[8]. Oczywiście, że pod wpływem środków podniecających czy narkotycznych, świadomość i przeżycia człowieka będą paranormalne. Osoby nieświadome przyczyny swych psychicznych doświadczeń, przypisują je „kosmicznej mocy” bóstwa.
Dziś LSD jest szeroko eksperymentowany podczas różnych medytacji i ćwiczeń psychicznych. Niestety, nie wszyscy wychodzą z nich bez uzależnień lub trwałych zaburzeń psychicznych. Ale „mistrz” ma spokojne sumienie. Wierząc w reinkarnację, jest przekonany, że poszkodowany „odrodzi się” w nowym i to lepszym wcieleniu. Przecież sam Kryszna uczy lekceważenia życia cielesnego. Litość i lęk przed zabijaniem, nawet krewnych i najbliższych, nazywa on słabością niegodną Arjów oraz brakiem mądrości. Powiada iż mędrzec wie, że dusza zmienia ciała, podobnie jak człowiek zmienia garnitury. Dlatego mędrzec ani nad żywym, ani nad umarłym nie boleje[9].
Trudno tu o statystykę dotyczącą stosowania środków halucynogennych w Polsce. Jednak studenci opowiadają, że podczas ćwiczeń doskonalenia umysłu, różnych form jogi, medytacji i mantrowania, mieli doświadczenie „kosmicznych wibracji”, „otwierania się kosmicznych kanałów”, „podróży w kosmos”, „przekazów kosmicznych”, „wizji” różnego rodzaju itp. Tego typu zjawiska zachodzą m.in. przy użyciu środków halucynogennych, do których należy również LSD. Zaburzenia psychiczne występujące u wielu osób oddających się wspomnianym ćwiczeniom, też by wskazywały na ich stosowanie, chociaż trudno to udowodnić z powodu obowiązującej w ich grupach tajemniczości.
We wszystkich formach pogańskiego ezoterycznego kultu mamy do czynienia z tzw. „wiedzą tajemną”, która nie jest dostępna dla osób z zewnątrz więc nie podaje się jej w środkach masowego przekazu. Metody wchodzenia w trans, łącznie ze stosowaniem tzw. „boskich” czy „mistycznych” , napojów, też należą do dziedziny wiedzy tajemnej. Tę wiedzę poddaje się dziś naukowym badaniom i eksperymentom. Do tej pory badania te nie były w Europie powszechne, gdyż według katolickich norm moralnych prowadzenie eksperymentów na ludziach, szczególnie bez ich wiedzy, jest niedopuszczalne! Takich ograniczeń nie ma w religiach niechrześcijańskich jak hinduizm, waisznawizm, buddyzm i inne religie Wschodu, gdzie guru jest najwyższym prawodawcą i sędzią. Dlatego badania procesów psychiczno-duchowych, związanych z przeżyciami religijnymi oraz możliwościami sterowania nimi, bezkarnie prowadzone są na bazie tamtejszych tradycji.
Kiedy okazało się, że LSD jest środkiem niszczącym osobowość człowieka i silnie uzależniającym, władze USA podjęły-z nim walkę. Propagatorzy LSD trafili do więzienia, niektórzy, z nich uciekli za granicę, a inni nadal potajemnie się nim posługują. Niestety, kwas LSD jest też eksperymentowany Polsce. Oczywiście polska „tolerancja” temu sprzyja… Również w imię tolerancji wchodzą do Polski wszelkie sekty, chociaż większość z nich już zostało na Zachodzie skompromitowane i zdelegalizowane. Sekty uznające absolutną władzę swego lidera, swobodnie stosują praktyki okultystyczne i spirytystyczne, stąd ich niebezpieczeństwo. Hipnoza, magia, sugestia, alchemia (zwana dziś psychedeliką) są często technikami opanowywania podwładnych przez ich „mistrzów”.

9) Okultyzm w polityce

Dziś szczególnie okultyści interesują się technikami osiągania wszelkich stanów parapsychicznych. Ich główna baza na terenie Indii znajduje się w Tybecie pod nazwą Wielka Loża Dalekiego Wschodu. Ponieważ wyżej wspomniana wiara w nadejście Buddy-Maitrei jest w tybetańskim buddyzmie bardzo żywa, dlatego okultyści wierzący w „kosmicznego Chrystusa” (na wzór pogańskiej wiary w kosmiczne bóstwa), Buddę-Maitreję skojarzyli z pojęciem Mesjasza[10]. Rychłe nadejście Buddy-Maitrei szczególnie przepowiadał słynny teozof, okultysta – Rudolf Steiner (+ 1925) – twórca antropozofii i prekursor ideologii New Age.
Współcześni okultyści steinerowską koncepcję „ogólnoświatowego królestwa” utożsamiają ze starotestamentalną wizją czasów Mesjasza, z tybetańską wiarą w ostateczne panowanie maitrycznego Buddy i z astrologiczną ideą epoki Wodnika. W środowiskach chrześcijańskich ideę tę akomodują do oczekiwanej paruzji Jezusa Chrystusa. Dążąc do scalenia świata w jedną hierarchiczną społeczność, chcą decydować o wychowaniu religijnym i światopoglądowym wszystkich ludzi, by wprowadzić inne niż chrześcijańskie formy organizacji społecznych. Szczególnie wygodne dla nich byłyby starożytne wzorce, kiedy to władcy traktowani byli jako bogowie. Na nich oparty jest steinerowski (antropozoficzny) światopogląd wprowadzający starożytne prawo dharmy, karmy i reinkarnacji, wraz z praktykami okultystycznymi. Prowadzi on do władzy absolutnej, która nie respektuje Dekalogu. Kryszna czy Maitreja jako „kosmiczne bóstwa”, które nie decydują o prawie moralnym, mogą pozostać jako wygodne obiekty kultu i koncentracji dla wchodzenia w trans erotycznej euforii, czy okultystycznej „kosmicznej wibracji”.
Według antropozoficznej wizji świata, społeczność nie byłaby podzielona na różne wyznania czy grupy językowe lecz na podporządkowane sobie poziomy „wcielonych dusz”, według wiary w reinkarnację. Kierowanie społecznością byłoby sterowane tajnym wpływaniem na podświadomość człowieka. Wiara w reinkarnację byłaby jedynym poglądem wspólnym dla całej społeczności. Inne poglądy pozostałyby dowolne, Ludzkość wierząca w reinkarnację podporządkowałaby się segregacji społecznej według zasugerowanego im stopnia czystości ich rzekomo „wędrującej” duszy. Pokolenia uznane za coraz wyższe wcielenia dusz, pełniłyby coraz wyższe obowiązki społeczne. W ten sposób możliwe byłoby wprowadzenie całkowitego uzależnienia, gdyż ludzie z dyskryminowanych warstw społecznych, wierzący, że na drodze reinkarnacji wcielą się kiedyś w te same warstwy co ich zwierzchnicy, łatwo się im podporządkują. Dotychczas europejscy rasiści dokonywali segregacji ludności powołując się na przesłanki biologiczne. Biologicznymi argumentami próbowali udowodnić swoją „czystość” krwi czy rasy lub „wyższość” swych genów czy mózgu, czego dowody mamy z czasów II wojny światowej.
Dziś rozwój nauki i wiedzy o człowieku wykluczył słuszność takiej segregacji. Natomiast segregacja ludności oparta na wierze w gatunkowe zróżnicowanie ludzkich dusz, przetrwała w niechrześcijańskim światopoglądzie opartym na przesłankach wypływających z ich wierzeń. Poglądów tych nie da się zweryfikować, gdyż wiedza o duszy nie jest dostępna dla rzetelnych badań naukowych opartych na empirycznym doświadczeniu. Dlatego rasizm okultystyczny (zwłaszcza steinerowski) odwołuje się do subiektywnych – psychicznych i ezoterycznych doświadczeń, jest groźniejszy niż dotychczasowe jego formy. Chociaż w omówionym wyżej sposobie segregacji ludności, religijne i duchowe praktyki mogą być dowolne, to jednak prowadzą do trwałej niesprawiedliwości społecznej, gdyż nie pozwalają naruszyć przywilejów, jakie są przypisane warstwom wyższym, ani zakwestionować dyskryminacji warstw niższych czy zmienić międzyludzkich relacji płynących z takiego systemu. Tego typu projekt oczywiście sprzeczny jest z etyką katolicką i społeczną nauką Kościoła. Dlatego Kościół decyzją Kongregacji Świętego Oficjum z dn. 18.07.1919 r., zabronił przynależności do towarzystw antropozoficznych[11].
Pomimo jasnego stanowiska Kościoła w tej sprawie, nadal są katolicy, którzy rozpowszechniają błędy teozoficzne i „science fiction” Rudolfa Steinera oraz jego uczniów – ­antropozofów i scientologów. Młodzież często ulega dezorientacji, gdyż o ich błędach mało się mówi. Antropozofia niesłusznie uchodzi za kierunek naukowy czy religijny, gdyż nie stosuje się do kryteriów naukowości ani religijności. Chociaż posługują się naukowymi i teologicznymi pojęciami, to jednak zmieniają ich sens i nadają im okultystyczne znaczenie. Toksyczna dla katolickiej duchowości wydaje się też być (prowadzona kiedyś przez Rudolfa Steinera) loża Mysteria Mystica Aeterna i The Order of the Temple of Orient, znane z praktyk magii seksualnej[12]. Pewne praktyki magii seksualnej stosowane są już w Polsce – i to w imię zdrowia lub „doskonałości duchowej”[13]!

10) Maitreja dziś

Postać Maitrei przypisuje się dzisiaj głowie hierarchii okultystycznej[14]. Imię to zostało przybliżone sercom chrześcijan przez wprowadzenie jego źródłosłowu – „maitri”, skojarzonego z kościelną działalnością charytatywną. Sentymenty skojarzone ze słowem „maitri”, łatwo jest przenieść na jego personifikację – Maitreję. Również pieniądze zebrane w imię chrześcijańskiej miłości, też ułatwią działalność „misji” Maitrei, nauczającej tybetańskiej „mistyki”. Nic więc dziwnego, że nie tylko w Tybecie, ale także w Anglii i Ameryce (a może i w innych krajach) są już wspólnoty oddające Maitrei boską cześć.
Niestety, w Polsce brak jest orientacji na temat wschodnich praktyk magicznych, objętych tajemnicą. Stąd ruch pod nazwą „Maitri” nie budził zastrzeżeń i wszedł w katolickie środowiska. Zrzeszył on młodzież i osoby wrażliwe na ludzką biedę, które w imię najwyższych wartości chrześcijańskich organizowały pomoc biedocie z krajów Trzeciego Świata. Okazało się jednak, że za plecami ludzi dobrej woli działali wtajemniczeni „misjonarze Maitrei”, którzy pod sfałszowanym wydawnictwem papieskiej uczelni Greorianum – Roma, powołując się na współpracę z Matką Teresą, wydawali broszurki rozpowszechniające teozoficzne błędy[15]. Dlatego J. E. Ks. Kardynał Prymas Polski polecił zdystansowanie się od tej organizacji. Biuro Prasowe Episkopatu Polski w Piśmie Okólnym opublikowało również list Matki Teresy do J. E. Księdza Prymasa, protestujący przeciw posługiwaniu się jej zdjęciami i zbieraniu pieniędzy w jej imieniu przez ludzi świeckich, gdyż – jak pisała – nie idą one na rzecz ubogich[16].
Mimo to nadal są „działacze” Maitri reklamujący się jako „współpracownicy Matki Teresy”. Nikt z nich nie zastanawia się nawet nad tym, dlaczego Matka Teresa, zakładając w Indiach swe Zgromadzenie Misjonarek Miłości, nazwała je „Missionaries of Charity”, a nie „Missionaries of Maitri”… Po prostu: „charity” (łac. „caritas”) to miłość charyzmatyczna, nadprzyrodzona, jaka jest w Jezusie Chrystusie. Natomiast „maitri” to miłość naturalna, biologiczna lub „kosmiczna”, jaką reprezentuje Kryszna czy Budda (w różnych religiach różnie rozumiana). Dziś szczególnie sekty manipulują tym pojęciem, próbując wejść w nasze środowisko i zbierać fundusze od ludzi gotowych składać ofiary w imię chrześcijańskiej miłości. Dając im pieniądze, wspieramy często antychrześcjańskie ruchy, które deprawują naszą duchowość przez głoszenie poglądów sprzecznych z naszą religią. Przykładem tego może być coraz bardziej powszechna wiara w reinkarnację i kult jednostek – przywódców sekt.
Wiara w reinkarnację staje się tak powszechna, że nawet niektórzy chrześcijanie zapominają o nauce zawartej w Biblii, że Bóg stworzył mężczyznę i niewiastę na obraz i podobieństwo swoje (Rdz 1,26-27) oraz że postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd (Hbr 9, 27; por. Mt 25, 31­46). Różnice w poglądach na ludzką naturę, przekazywane przez Wedy i Biblię, doprowadziły do odmiennych relacji społecznych. W oparciu o biblijną naukę, wszyscy ludzie pojmowani są jako niezwierzęce stworzenia, rozumne, wolne oraz równo-uprawnione, gdyż mają tę samą naturę, więc obowiązuje ich to samo prawo moralne wyrażone w Dekalogu i nauce Jezusa Chrystusa. Stąd wzięło się poczucie braterstwa wszystkich ludzi, jako dzieci Bożych. Z wedyjskiej wiary w reinkarnację wypływa segregacja ludności i kult jednostki. Wiara w reinkarnację elementu duchowego wszystkich istot żywych segreguje na gatunki tak zwierzęta jak i ludzi. Nie rozróżnia się tu istotnej różnicy pomiędzy człowiekiem i zwierzęciem.
Wedyjskie prawo dharmy, karmy i reinkarnacji, w hierarchii społecznej najwyżej stawia mistrza duchowego. Uznawany on jest jako wcielenie najczystszej, „samojaśniejącej” duszy lub jako epifania boskości. Osobom tym przysługuje ranga „nadczłowieka”, mającego całkowite prawo do programowania losu, a nawet do decydowania o życiu i śmierci ludzi uznawanych za wcielenie „ciemnych” czy „nieczystych” dusz. Do tych ostatnich zaliczani są pariasi zwani siudrami. Siudrowie uznawani są za wcielenia dusz, które dopiero wyszły z ciał zwierząt. Wedyjskie prawo uczy, że siudrowie, będąc całkowicie oddanymi do dyspozycji czystych (zwłaszcza tych „samojaśniejących” osób), po śmierci wcielą się wyżej. Ci, którzy starają się od nich uniezależnić lub buntują się przeciw nim, „powrócą” w ciała zwierząt.
Wiara ta zepchnęła siudrów do najbardziej pogardzanej pozycji „niedotykalnych”, których ludziom z wyższych kast nie wolno dotykać, by się duchowo „nie skalać”, chociaż jest to sprzeczne z uznaną przez indyjską Konstytucję Deklaracją Praw Człowieka o równouprawnieniu wszystkich ludzi. Dlatego przeciwko kontynuacji starej tradycji, w 1956 roku zaprotestował słynny indyjski profesor Ambedkar, mówiąc: „Religia, która dopuszcza, aby jej wyznawców dotknąć mogło zwierzę, a nie pozwala, aby ich dotknęła ludzka istota, nie jest religią lecz szyderstwem. Religia, która zmusza ludzi ciemnych do pozostania ciemnymi, a biednych do pozostania biednymi, nie jest religią lecz przestępstwem”[17]. Chciałabym, by te znamienne słowa zapamiętali wszyscy zwolennicy i propagatorzy staroindyjskiej tradycji, szczególnie w świetle zjednoczonej Europy. Ja osobiście nie wyobrażam sobie sprawiedliwości we „wspólnej Europie” z wedyjskim prawem dharmy, karmy i reinkarnacji, które nieuchronnie prowadzi do hierarchizacji kolejności wcieleń i segregacji ludności na „czyste” i „nieczyste” pokolenia, z normami moralnymi ustanowionymi przez „boskich” władców…

11) Zakończenie

Jeżeli postępowi Hindusi do dnia dzisiejszego nie mogą poradzić sobie z kastowością, to mając stamtąd przestrogę, powinniśmy zatroszczyć się o to, by podobna sytuacja nie zaistniała w przyszłej, Europie. Dlatego należy już dziś: (1)zapobiegać wierze w reinkarnację, która nie ma uzasadnionych podstaw. Jeżeli mimo wszystko ktoś twierdzi, że osobiście doświadczył „cofnięcia wstecz” swojej świadomości i miał „ogląd” swych poprzednich żywotów, niech weźmie pod uwagę swoją omylność i możliwość ulegania rozdwojeniu jaźni, hipnozie, sugestii, halucynacji lub złudzeniu. Współcześni, uczciwi naukowcy tego typu „oglądy” tłumaczą zmianą funkcjonowania mózgu, a nie reinkarnacją duszy. (2)uświadamiać o praktycznych skutkach błędów filozoficzno-religijnych. Z analizy problemu sekt widzimy, że nie jest obojętne w co wierzymy. Zmiana wiary pociąga za sobą zmianę poglądów na Boga, na świat  i na człowieka. Jeden błąd religijny może zmienić cały światopogląd i normy moralne. Np. wiara w reinkarnację: obraża Boga (gdyż zaprzecza prawdzie przez Niego objawionej i przekazywanej przez Jego Kościół), pozbawia teologię i mistykę Boskiego autorytetu, otwiera wrota dla okultyzmu, obniża poziom moralny, a szczególnie desakralizuje ludzkie życie i zmniejsza jego niepowtarzalną wartość! Poza tym daje podstawę do dyskryminacji społecznej i bezprawia „nadczłowieka”, traktując jednych jako wcielenie „niższych”, innych jako wcielenie „wyższych” dusz. Podobnie każdy błąd w teorii filozoficzno-religijnej automatycznie pociąga za sobą wnioski praktyczne, normujące w życiu codziennym postępowanie jednostki i społeczeństwa. (3)uczyć podstaw prawdziwej moralności.

Pamiętajmy, że nikomu nie uda się oddzielić postępowania człowieka od głębokich doktrynalnych przekonań bez narażenia go na zwichnięcie, a nawet na wewnętrzne rozdarcie, mogące prowadzić do psychicznych zaburzeń. Dlatego chcąc zapobiegać okultystycznemu rasizmowi, opanować destrukcyjne działanie różnych sekt i zakłamanie scientologów, musimy uzasadnić słuszność prawa moralnego, jakim jest DEKALOG, który stoi na straży sprawiedliwości społecznej oraz uczciwości tak w dociekaniach naukowych, jak i w praktycznym postępowaniu. Aby zaś to prawo było respektowane, musi być respektowany jego PRAWODAWCA, objawiony w Biblii jako najwyższa świętość oraz Jego wzorzec moralny, jakim jest JEZUS CHRYSTUS. Bez tego Wzorca popadniemy w zafałszowanie obiektywnej wiedzy o Bogu i Jego przykazaniach, co prowadzi do całkowitego subiektywizmu doktrynalnego i moralnego. Brak obiektywnego prawa moralnego może powodować cofanie się naszej cywilizacji do coraz bardziej barbarzyńskich praktyk, które już w historii ludzkości miały miejsce i sami doświadczyliśmy ich skutków… Dlatego weźmy na serio słowa św. Pawła Apostoła, który ostrzega: nie dajcie się uwieźć różnym i obcym naukom!.. Przejmijmy się też słowami dzisiejszego Apostoła narodów, jakim jest nasz Papież, który wielokrotnie przy różnych okazjach podkreśla, że nie będzie sprawiedliwości w świecie bez powrotu do chrześcijańskich zasad moralnych.

s. Michaela OP

[1] Encyklopedia Popularna, PWN, Warszawa 1996.
[2] Maytri – Informator Studenckiego Konwersatorium Wymiany z Krajami Trzeciego Świata, skrypt, daty i wydawnictwa nie podano, s. 21-31.
[3] Hare Kryszna {w}: Materiały problemowe Nr 1, Warszawa 1988, ss. 97-101.
[4] Jagad Guru, Transcendentalna Miłość, IWoT, Lublin.
[5] Praca zbiorowa, red. Neuner, Religious Hinduism, Allahabad (Indie) 1968, s. 37.
[6] A.L. Basham, Religia: Doktryny, systemy filozoficzne, {w}:Indie PIW Warszawa 1973; s. 336.
[7] Waldenfels H., Medytacja na Wschodzie i Zachodzie, Warszawa 1984, ss. 12-30.
[8] Anna Bancroft, Aldous Huxley, {w}: Współcześni Mistycy i Mędrcy, Pusty Obłok, Warszawa, ss. 19-20.
[9] Bhagavad-gita czyli Pieśń Pana, Biblioteka Narodowa, Wrocław 1968, s. l2nn.
[10] Rudolf Steiner, The etherisation of the Blood, London 1971, ss. 34-35.
[11] Antropozofia {w}: Encyklopedia Katolicka, KUL, Lublin 1985.
[12] Anna Bancroft, Rudolf Steiner, {w}: Współcześni Mistycy i Mędrcy, Pusty Obłok, Warszawa, s.175.
[13] Praca zbiorowa, Od witalności do duchowości – podręcznik ćwiczeń – bioenergetyka, relaks, medytacja, PTHP, Warszawa 1985, s. 80nn.
[14] Anna Bancroft, Samotny Wyzwoliciel, {w}: Współcześni Mistycy i Mędrcy, Pusty Obłok, Warszawa
[15] Antoni Kmiecik, Działalność misyjna świeckich jako znak charyzmatu braterstwa, {w}: Światło Narodów, Biuletyn Papieskiej Unii Misyjnej, Nr 64, (l.I. – 28.II), ss. 1-15.
[16] List Matki Teresy do J.E. Ks. Kardynała Prymasa Polski {w}: Pismo Okólne, Biuletyn Informacyjny Biura Prasowego Episkopatu Polski, 11-19. III.199l r.
[17] Ija Lazari Pawłowska, Wzorce indyjskiego perfekcjonizmu, {w}: Etyka, Nr 12, s. 42.

Źródło: http://www.awronka.nazwa.pl/bazya/archiwumtxt/Normy_moralne_w_religiach.htm

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *